W tym roku Święta były dla nas wyjątkowe, pomimo tego, że daleko od najbliższych, to jednak takie magiczne, bo czuliśmy Kacpra w brzuszku. Jak pojadłam to wiercił się w brzuchu z radości :-).
Wigilię spędziliśmy u nas w domku. Przyszli nasi najbliżsi znajomi z dziećmi oraz brat mojego męża. Ja przygotowałam potrawy, mieszając naszą tradycję z angielską. Spędziłam dwa dni w kuchni ale chyba wszystkim smakowało, bo większość potraw znikneła odrazu. Było dużo śmiechu i radości, dzieci są nie samowite, jak w naturalny sposób potrafią rozweselić dorosłych.
Pozostałe dwa dni spędziliśmy ze znajomymi. W Pierwszy Dzień Świąt byliśmy u znajomych z wizytą. Obiadłam się za wszystkie czasy, brzuch to pękał mi w szwach :-). Musiałam też kilka razy położyć się na kanapie, bo bolały mnie plecy od siedzenia tylu godzin na krześle. A jak wracaliśmy do domu to miałam problem z włożeniem kozaków. Po raz pierwszy spuchły mi nogi.
A Drugi Dzień Świąt pojechaliśmy na kawkę do Starbucks i kupiliśmy Kacperkowi troszkę ubranek, bo w Szkocji zaczeły się przeceny.
Za 3 komplety pajacyków po 3 sztuki zapłaciłam 22 funty. Nie jest źle. Cena nie jest wygórowana wychodzi 7-8 funtów za komplet. cena regularna była 14 funtów, uważam , że to za dużo jak na komplet pajacyków.