Zakładki

piątek, 29 listopada 2013

Świąteczne dekoracje

Z każdym dniem coraz bliżej do Świąt Bożegonarodzenia. W sklepach jest już wszystko odnośnie świąt, w radiu puszczają już George Michael więc czas najwyższy zacząć przygotowania do świąt.

Jak co roku 6 grudnia ubieram choinkę. Dla niektórych pewnie to za wcześnie ale ja pomimo mojego wieku uwielbiam święta i ten okres przedświąteczny dlatego chcę się nacieszyć moją choinką.
A już dziś zaczynam myśleć o moich dekoracjach, które poupycham wszędzie gdzie się da. Przedstawie wam kilka zdjęć, które wpadły mi w oko.


Te słoiki szklane są super można zrobić z nimi dekoracje na każdą okazję. Właśnie dziś zamówiłam kilka kształtów i wielkości i czekam z niecierpliwością kiedy do mnie dotrą.









Zdjęcia pochodzą z google i pinterest.

wtorek, 26 listopada 2013

Kochany Mikołaju to chcę

Dziś zamiast tradycyjnego WOK-a będzie lista rzeczy, takich tylko moich, które z wielką chęcią bym przygarneła. Nie pogniewałabym się gdyby Święty Mikołaj chciał mi coś z tego podrzucić przez komin.

Te buciki i te poniżej to Zara nie pogniewałabym się gdybym je miała, a do tego jeszcze torba.


 Szczoteczka Clarisonic też jest na mojej liście od dawna .

 Bransoletkę, w szczególności taką delikatną też bym przygarneła.

 
 I jeden z ulubionych seriali.

 
 A na koniec cacuszko -  ipod chcę bardzo ;-D


Źródło wszystkich zdjęć - net
 
 

To co skradło mój czas

Od kilku dni, nie raczej tygodni, doba zrobiła się jeszcze krótsza, a czas nie chce się rozciągnąć jak guma. Każdą chwilę wolną jaką znajdę poświęcam na moje małe przyjemności.

Każdemu one się należą. Czym byłoby nasze życie, bez tych wspaniałych chwil, na które czekamy od momentu otwarcia naszych oczów rano. Ja kiedyś lubiałam siąść sobie z kieliszkiem dobrego wina lub jakiejś naleweczki i oglądać filmy lub seriale, czytać książki lub poprostu posiedzieć.

Teraz pić nie mogę, mama karmiąca, a filmy oglądam robiąc coś co ostatnio pokochałam - szycie. Nie jestem ekspertem, ba nawet znawcą tej wspaniałej sztuki, rękodzieła czy jak to nazwać ;-D ale uwielbiam ten dźwięk kiedy maszyna zaczyna pracować. Nigdy nie miałam przyjemności szyć na maszynie, nigdy też nie miałam chęci żeby się za to zabrać. A pamiętam jak mama namawiała mnie do tego, żebym sama spróbowała szyć ubranka dla moich lalek, ale nie ja miałam milion innych ważniejszych spraw. Oj głupia, mogłam siedzieć i się uczyć, a nie teraz ślęcze nad maszyną i ją poznaję, szukam w internecie filmików instruktarzowych i coś tam próbuję działąć.



Moich pierwszych dzieł powstało już kilka ale nie są na tyle dobre aby je gdziekolweik zaprezentować ale ciągle ćwiczę. Ciągle to znaczy wieczorami jak Żuk śpi, bo w ciągu dnia kiedy on się bawi nie mogę. Młode moje niestety nie lubi dźwięku maszyny i jak tylko pedał pójdzie w ruch on zaczyna płakać.

A drugim moim ulubionym zajęciem jest studiowanie katalogów i gazet dotyczących aranżacji wnętrz. Tak naszła mnie ochota na jakieś zmiany w mieszkanku i tak przeglądam, szukam i wyliczam co się zmieści a co nie w te moje cztery kąty.



XXXXX

piątek, 22 listopada 2013

9 miesięcy

Dziś Żuczątko kończy 9 miesięcy. Zmienia się w zastraszającym tępie z żuczątka stał się już całkiem sporym żuczkiem.

Na początek zaczniemy od małej statystyki:
Waga około 9900 g
Wzrost 75-76 cm (naprawdę nie wiem dokładnie ile, bo nie potrafie zmierzyć Żuka)
Ilość karmień 3 (2 karmienia w nocy)
Ilość pieluch 5-6
Rozmiar pieluch 4
Ilość zębów 2 ( dwie dolne jedyneczki są z nami, wyszły praktycznie jednocześnie, jedna w jeden dzień a druga dnia następnego)

A co nowego u Żuka, a no całkiem sporo:

Raczkowanie niedawno pisałam o moich rozterkach i strachu, że Żuk jeszcze nie raczkuje. Czekałam cierpliwie i pewnego pięknego poniedziałku (11-11-13) będąc na kawie i ploteczkach u koleżanki Żuczek zaczął raczkować. Obie zaniemówiłyśmy z wrażenia a Żuk dreptał nieporadnie. I jak zaczął w poniedziałek tak z każdym dniem rozkręcał się coraz bardziej i teraz szaleje po domu. Czasami tak szybko, że nóżki nie nadążają za rączkami i są małe wywrotki. Żuk się jednak tym nie zraża i po każdym upadku podnosi się silniejszy.
Ja jestem troszkę przerażona tym raczkowaniem, bo uważam że strasznie ciągnie od podłogi a Żuk sunie po niej cały czas. Niestety nie posiadamy ogrzewania podłogowego, w salonie mamy dywan-wykładzinę na całej podłodze (angielski zwyczaj) i gumolit-gumolełum (nie wiem czy te słowa są poprawne) w kuchni. Podłogi pod tymi przykryciami to zwykłe dechy i naprawdę jest od nich zimno ale przecież nie zabronie Żukowi raczkować ;-). Dodatkowe zadanie to codzienne odkurzanie bo niestety mamy wejście bezpośrednio do domu i nie ma ani ganku ani jakiegoś wielkiego przedpokoju więc wszystko się niesie do pokoi.






Siadanie to kolejna czynność jaką Żuk opanował już do perfekcji. Chyba dzięki raczkowaniu opanował siadanie, bo często raczkując robił sobie przerwy na odpoczynek i najpierw kład się na boki a teraz pięknie siada. I tak zasuwa po domu a jak go coś zainteresuje to się zatrzymuje i siada, ogląda, podziwia.



Reaguje na swoje imię, gdy wołam go po imieniu to odwraca się i uśmiecha. Reaguje na słowo "nie wolno" uśmiechem. Nie wiem czy podoba mu się dźwięk tego słowa czy może jest super zdolny i rozumie, ze nie może czegoś robić ale i tak to robi z uśmiechem na twarzy.

Uwielbia bawić się wszystkim tym czym mu nie wolno i to do takiego stopnia, że aż mnie to przeraża. Kiedy zobaczy laptopa to zostawia wszystko i zasuwa na czterech do laptopa, a jak zamykam to jest płacz - NAPRAWDĘ PŁACZE przeraża mnie to. Oczy mu się świecą a buzia śmieje kiedy pędzi i dopada telefony i piloty. Po prostu nie ma lepszych zabawek.

Jeśli chodzi o zabawki dla dzieci to Żuk bardzo lubi szczeniaczka z Fisher Price. Jest bardzo fajny bo wystarczy leciutko go dotchnąć i zaczyna śpiewać albo gadać a Żuk cieszy się do niego jak do sera.

Co do żukowej diety to dalej jest rozszerzana ale chyba mały jest na coś uczulony. Ostatnio zapełnia pieluchy na ciemno zielony kolor i ma przesuszone miejsca na buźce. Teraz muszę znaleźć to co może to powodować. Tak się zastanawiam że moze to gluten????? Zobaczymy.

Ostatnio zaczełam przygotowywać mu posiłki z pewnej książki, o której napewno coś wspomnę i muszę przyznać, ze Żuk zdecydowanie więcej zjada. Wcześniej gotowałam to co uważałam, że jest ok i powinno mu smakować ale nie zawiele zjadał. Teraz wcina aż mu się uszy trzęsą. Lubi owocki i to bardzo mógłby je wcinać na okrągło. Coraz lepiej radzi sobie z gryzieniem i przeżuwaniem.
Mamy problem z piciem. Nie przepada za wodą, daję mu ją codziennie ale nie wiele wypija. Najlepsze jest mleko mamy i je może pić cały czas.

środa, 20 listopada 2013

WOK

Dziś cotygodniowy WOK i zaczynamy od prac ogrodowych, których końca jeszcze nie widać. Musieliśmy poobcinać róże (na zdjęciu kwiaty chwilkę przed ścięciem) i po usuwać korzenie po drzewach (świerkach), które ktoś 15 lat temu posadził sobie na ogrodzie wzdłuż płotu jako żywopłot i zapomniał je przycinać. Urosły z nich wielkie drzewa i mężul mój poobcinał je i powykopywał korzenie i na wiosnę powstanie tam coś fajnego... mam nadzieję. Ale narazie cicho sza, żeby nie zapeszyć!!!!


 
 Poniżej mamy zimę, która zawitała do nas niespodziewanie w poniedziałek wieczorem.

 
 A to choinka, która stanie na rynku miasta. Nie mogę się doczekać.

 
 I na koniec widok z okna po obudzeniu się we wtorek - biało!!!!!!


 
Do następnego wtorku :-D











...I po pracy

I mineły moje pierwsze dwa dni pracy i nie było tak strasznie i źle. Powiem szczerze, że byłam napawdę zadowolona robiąc coś innego, spędzając czas ze znajomymi i rozmawiając o głupotach. Czas szybciutko zleciał i musiałam wracać do domu ;-D

Tęskniło mi się za Żukiem i było mi dziwnie kiedy wróciłam do domu a on spał. Moją tęsknotę nadrobiłam w nocy kiedy to po przebudzeniu na cycusia wylądował u nas w łóżku i spał już z nami do rana. Wiem, że nie powinnam ale brakowało mi mojego maluszka i musiałam mieć go koło siebie.

Chłopaki poradzili sobie super. Nie miałam żadnych telefonów od mężula, co powiem szczerze, bardzo mnie zdziwiło ;-D. Jak wróciłam to wszystko mi opowiedział. Po pierwszym dniu był troszkę zmęczony ale chyba szczęśliwy, ze mógł spędzić czas z Żuczkiem we dwójkę.

Za tydzień to samo. Muszę troszkę przeorganizować te dni kiedy pracuję i będzie fajnie.
xxxxxx

poniedziałek, 18 listopada 2013

powrót do pracy

I niestety a może i stety nadszedł ten dzień kiedy matka musi (chce) wrócić do pracy. Oj przez ten czas urlopu macierzyńskiego było dużo dyskusji między mną a małżonkiem czy wrócić czy nie do pracy. Zaślubiony mój od początku czyli od kiedy dowiedział się, ze zostanie ojcem powiedział mi, że nie muszę wracać do pracy, ze jeżeli chcę być w domu z Żukiem to ok. Tak naprawdę decyzję do podjęcia zostawił mi.

Ja przez długi czas byłam pewna i nastawiona na to, że do pracy nie wrócę, że będziemy z Zuczkiem spędzać cały czas razem. W pracy nie określiłam się czy wrócę czy nie i całe szczęście. Podjełam decyzję, że wracam.

źródło - net


Po wszystkich za i przeciw postanowiłam, ze wrócę. Będzie to moja odskocznia od codzienność. Spotkanie z ludźmi i porozmawianie o czymś innym niż tematy związane z macierzyństwem.

I tak od dziś zaczynam. Na razie tylko dwa dni w tygodniu, a od stycznia już na 5 dni. Naszczęście udało się tak dopasować grafik, że będę chodzić do pracy na 17.30. Mężul jest w domu o 17 zdąży wziąć prysznic i coś zjeść i przejąć maluszka. Cieszę się bardzo, że ekipa z pracy nie robiła żadnych problemów i poszli mi na rękę i mogę pracować tylko wieczorami.

Co do zostawienia Żuczka z mężulem to jestem spokojna. Wieczory należą do nich, zawsze mąż przejmuje Żuka jak wraca z pracy. Razem spędzaliśmy czas przed kąpielką i ja Żuka kąpałam (bo mężul mój nie ma wszystkich palców w lewej dłoni i zawsze bał się, że Żuk mu się wyślizgnie) ale teraz nie ma już tego problemu, bo Żuk pięknie siedzi. Wiem, że chłopaki sobie poradzą.
Obawiam się tylko wieczornego cycusia. Żuk na kolację jada kaszkę ale zawsze przed snem dostaje cycusia na wyciszenie. A przez te dwa dni nie będzie miał maminego cyca mam nadzieję, ze go to nie rozreguluje i będzie zasypiał bez problemu.

Próbowałam wprowadzić mu MM ale nie chciał pić jak tylko poczuł smak odrazu wypluwał butelkę i nie mogłam mu jej wcisnąć ponownie. Na siłę nie będę w niego wmuszać więc chłopaki będą musieli jakoś sobie poradzić.

Muszę też przestawić trochę mój plan dnia. Inaczej poukładać różne zajęcia i czynności, a przede wszystkim wcześniej niż zwykle zabrać się za obiad. Pewnie tylko ten tydzień będzie dla mnie dziwny i nie do końca dobrze zorganizowany a w kolejne będzie już ok.

wtorek, 12 listopada 2013

WOK

 
 
Dawno nie było pzeglądu komórkowego bo telefon mój troszkę zaniemógł i musiał zostać przeprogramowany. Naszczęście działa i znów można cykać fotki.
Zaczniemy od tego co już miało miejsce jakiś czas temu a mianowicie Halloween i nasze dynie.
 




 
Poniżej troszkę kulinarnie - świeże kolby kukurydzy uwielbiam. Ja podaje je ugotowane z masełkiem i solą, a poniżej pizza domowej produkcji. 

 
 
Poniżej  już będzie świątecznie, u nas od połowy pażdziernika można zaopatrywać się w świąteczne ozdoby i kartki, a dzień po Halloween pojawiły się w sklepach pięknie przystrojone choinki.



Na dole jeszcze ostatnie zakupy Żukowych rampersów do spania, bo z tych co ma to już powyrastał.



 
A na koniec to co małe Żuczki lubią najbardziej czyli mamy laptop, nie ma nic lepszego.... no może telewizor jest fajniejszy ;-D
 

Na dziś tyle! Pozdrawiamy

słów kilka o lekarzu GP

Dziś troszkę o zdrowiu, a dokładniej o opiece zdrowotnej. Na wielu polskich blogach mamy skarżą się na polskich lekarzy. Uważają, że są nie kompetentni, że mają złe podejście do dzieci i rodziców, że nie słuchają tego co rodzice mówią. Jednak po jakimś czasie i poszukiwaniach trafiają na lekarza, który im odpowiada. Ja napisze tylko jedno kochane mamy mieszkające w Polsce nawet nie wiecie jak macie fajnie, że macie takich dobrych lekarzy.


źródło - net


Życie na Wyspach może i jest łatwiejsze i mniej stresujące ale opieka zdrowotna ( czytaj lekarze ) przyprawiają mnie o ból głowy. Nasi, to jest polscy lekarze pierwszego kontaktu to skarb. Napewno trafiają się tacy, którzy nie budzą w pacjentach zaufania ale myślę, że zdecydowana większość jest dobra lub niezła.
Natomiast lekarze rodzinni ( GP) w Wielkiej Brytani to jest masakra. Oczywiście piszę o swoich odczuciach i doświadczeniach. Jestem pewna, że w dużych miastach jest lepiej ale ja mieszkam na małej wiosce i lekarze, z którymi miałam kontak nie zrobili na mnie wrażenia. Nie wiem jak wyglądają studia medyczne tutaj, jak oni zdobywają tą wiedzę ale jak ja mam iść do mojego GP to boli mnie głowa dzień wcześniej.

Dla lekarzy na wyspach jedynym najlepszym lekarstwem na wszystko jest Paracetamol. Czy boli cię głowa, brzuch, nerki, gardło weż paracetamol. Paracetamolu nigdy nie za dużo i lepiej wziąć niż nie.
Gdy masz katar czy kaszel, ciężko ci się oddycha, bo kaszel nie daje ci spokoju nie licz na to, że dostaniesz antybiotyk. Kaszel możesz mieć przez 8 tygodni, jak po tym czasie ci nie przejdzie to wtedy zgłoś się.

Podejście do maluszków jest bardzo podobne. Do lekarza najlepiej udaj się tylko wtedy gdy ma gorączkę, bo bez gorączki tylko marnujesz ich czas.
Oczywiście przyjmą cię, zbadają malucha i powiedzą że nic mu nie jest, bo nie ma gorączki. Jak byłam z Żukiem na wizycie, bo miał katarek i kaszel, ciężko mu się oddychało, nie mógł spać w nocy, to pan doktor zbadał go i uwaga objawy wpisał w komputer i wyskoczyło mu co to może być.
I stwierdził, że skoro mały nie ma gorączki to jest wszystko ok. Na nic moje proźby, że może coś na ten katarek, żeby mu się łątwiej oddychało nic jak do ściany.

 Co do wpisywania objawów w komputer to nie wiem czy to jest ich jakiś wewnętrzny program czy jakiś inny ale działa na zasadzie google. Wpisują tam objawy i wyskakuje im co to może być. Jak to zobaczyłam pierwszy raz to pomyślałam sobie WTF!!!!????????!!!! Jak to co to za lekarze, którzy po zbadaniu nie potrafią określić co jest mi lub mojemu dziecku.

Przeraża mnie rownież wzywanie pierwszej pomocy. Zaznaczę, że pewnie w sytuacji utraty życia ta pomoc jest natychmiastowa. Przysyłają helikopter lub karetkę. I jak bym staneła w drzwiach szpitala to pomoc została by udzielona i nikt by nikogo nie wyrzucił. Jednak w innych okolicznościach jest gorzej. Trzeba dzwonić na specjalną infolinię, która działa 24h i tam nim podejmą decyzję czy to jest coś ważnego to przeprowadzają z tobą wywiad i informują, że sprawdzą wszystkie objawy i oddzwonią do ciebie z informacją czy masz jechać do lekarza, szpitala i do jakiego miasta lub czy to nic ważnego.
Przykładem może być sytuacja kiedy po wyjściu ze szpitala wieczorem Żuk zaczął wymiotować z krwią. Ja przerazona, zapłakana dzwonię na numer i Pani zaczyna całą serię pytań. Ja byłam w takim szoku i tak przerażona i zapłakna że nie wiele mogłam jej powiedzieć. Trwała ta nasza rozmowa z 10-15 minut, po czym pani poinformowała mnie, że zachwilę oddzwoni. Zadzwoniła po 5 minutach i poinformowała mnie, że mogę jechać do szpitala jeżeli chcę i uważam to za konieczne w pobliskiej miejscowości. Oczywiście pojechałam okazało się, że to nic poważnego ale ja byłam spokojna bo Żuk został zbadany. Myślę, że w Polsce zadzwoniłabym po karetkę i bez problemu by przyjechali.

Służba zdrowia działa tutaj zupełnie inaczej niż w Polsce. Jest też kilka plusów jak darmowe leki dla dzieci i osób przewlekle chorych, darmowa antykoncepcja, darmowe badania (np. okulistyczne) dla dzieci, nie płaci się za aparaty na zęby do 16 roku zycia i wiele innych. Ale jest też dużo minusów, które mnie jako mamę przyprawiają o ból głowy.

Pomimo tego, że mieszkam tu i płacę składki to i tak jak jestem na urlopie w Polsce to zawsze pierwszy punkt na liście to wizyty u lekarzy. Zawsze stomatolog, ginekolog, neurolog dla mnie, a mężul stomatolog. Zawsze też robimy wszystkie wyniki i teraz jak byłam z Żuczkiem pierwszy raz w kraju to odwiedziliśmy neurologa i pediatre tak kontrolnie, zeby mama mogła spkojnie spać.

Jestem ciekawa jak wy mamy kochane macie zdanie o lekarzach w naszej pięknej Polsce.

piątek, 8 listopada 2013

Żuk i porządki

Żuk jest w miarę łaskawy dla swoich rodziców, nie wliczając nocnego spania ;-D.
Można przy nim zrobić całkiem sporo domowych prac, ba muszę nawet przyznać, że robię ich więcej niż kiedy Żuka nie było.

Wcześniej było tak, że zawsze było coś ważniejszego do zrobirnia lub obejrzenia, bywało tak, że nie gotowałam obiadu przez tydzień, bo po co. Nie spieszyło mi się z domowymi pracami.

Mężul mój często zastanawiał się jak to będzie już z Żukiem i czasami chcąc mnie wkurzyć śmiał się, że na nic już nie będę miała czasu i nic nie będzie zrobione a o obiadkach to wogóle może zapomnieć. A jest zupełnie inaczej. Prawdą jest, że czasu na przyjemności nie ma lub nie wiele jest ale z powodu braku tego czasu jakoś lepiej potrafię się zorganizować. Był taki moment, po wakacjach w Polsce, że nie mogłam się odnaleźć i wrócić do swojego rytmu ale było mineło.

Teraz każdy dzień jest zaplanowany wcześniej i plan staram się wykonać. W tym moim planowaniu pomaga mi kilka rzeczy tj. iphone i zwykły kalendarz. Jak wygląda nasz tydzień dzień po dniu zaraz rozpiszę, a zacznę od tego co robię codziennie.

Do codziennych zadań należy:
- gotowanie obiadu
- sprzątanie wieczorem kuchni
- sprzątanie salonu po zabawach Żuka
- mycie podłogi w kuchni
- ścielenie łóżka
- mycie naczyń


 


Poniedziałek
- zmiana pościeli i ręczników
- prasowanie


Wtorek:
- pranie
- odkurzanie
Środa:
- mycie łazienki
Czwartek:
- zakupy
- wycieranie kurzy
Piątek:
- odkurzanie
- mycie podłóg
- sprzątanie kuchni po całym tygodniu gotowania
Sobota i Niedziela
 to czas dla nas, jedyny obowiązek to gotowanie obiadu a dla przyjemności prace w ogrodzie

A teraz czas na obowiązki żukowego taty:
- wystawianie kosza w każdy wtorek
- wyrzucanie śmieci
- ogród ( koszenie trawy, grabienie liści, przycinanie krzewów, itp)
- samochód (sprzątanie, mycie, serwis, itp)

Oprócz wymienionych zadań mamy jeszcze pełno innych rzeczy do zrobienia ale wiadomo nie będę wypisywać mycia okien, porządków w szawkach i innych rzeczy, które robi się tylko dwa lub trzy razy w roku.

środa, 6 listopada 2013

Kiedy jest dobry czas na raczkowanie

Kiedy jest odpowiedni czas  na raczkowanie, pierwsze próby wstawania, stania przy meblach?
Zawsze obiecywałam sobie, że nie będę słuchać dobrych rad znajomych, że nie będę porównywać Żuka z innymi dziećmi. Ostatnio jednak z tych moich postanowień nic nie zostało i popadłam chyba  w jakąś psychozę.

Żuk ma skończone osiem miesięcy i nie raczkuje, nie stoi, a więcej nie próbuje nawet wstawać. Od miesiąca przyjmuje pozycję do raczkowania, buja się do przodu, podciąga nóżki pod brzuszek ale nie raczkuje. Nie przesuwa rączek do przodu, a jak już przesunie to odrazu po przesunięciu kładzie się na brzuszek. I na brzuszku uwielbia spędzać czas.
Kiedy rozkładam mu kocyk i położę go to pierwsze co, to przeturla się na brzuszek i tak lubi się bawić. Może tak spędzić naprawdę dużo czasu leżąc na brzuszku lub turlając się.


Oliwy do ognia dolewały informacje od blogowych mam, których śliczne pociechy choć młodsze od Żuka dużo więcej potrafią. To mnie przerażało, doszukiwałam się w Żuku jakiś problemów zdrowotnych.

Z ratunkiem przyszła przyjaciółka, mama dwójki wspaniałych dzieci. To ona wytłumaczyła mi, to co ja dobrze przecież wiem, że każde dziecko jest inne, że Żuk ma jeszcze czas na to żeby rozpocząć raczkowanie, że wszystkie czynności i procesy przygotowujące do raczkowania wykonuje w 100% . Dzięki niej wróciłam do siebie i do swoich postanowień, ze nie słuchaj złotych rad dobrych cioć.
Sprawdziłam w książkach i internecie jak rozwija się maluszek miesiąc po miesiącu i kiedy jest moment na raczkowanie i odetchnełam z ulgą.



Nie martwię się już tym dlaczego Żuk nie raczkuje tylko spędzam z nim czas na zabawach i przytulaniu. Jak narazie nie zaplątam sobie głowy tym co Żuk potrafi a czego nie. Zobaczymy jak długo wytrzymam nie nakręcając się, że coś jest nie tak ;-D.

A na koniec troszkę informacji:

"Przez pierwszych sześć miesięcy łatwo udaje się przewidzieć kolejne etapy rozwoju ruchowego malucha. Zaś w drugim półroczu rządzi indywidualizm. Postęp w osiąganiu kolejnych sprawności zależy nie tylko od temperamentu malca. Także od tego, jak jest wychowywany.

Podstawową sprawnością, z której wynikają następne, jest prawidłowe raczkowanie. Dlatego jak najczęściej kładź dziecko na brzuszku na podłodze i pozwalaj mu na swobodną zabawę. Pamiętaj jednak, że rozwój to nie wyścigi. Zanim zaczniesz porównywać maluszka z innymi dziećmi i martwić się, że nie siada jeszcze samodzielnie, przeczytaj wyjaśnienia specjalisty.

Pełzam jak foczka (ok. 7,5–9. miesiąca)

To pierwszy krok do samodzielnego poruszania się. Wygląda to mniej więcej tak: leżący na brzuszku malec podpiera się na przedramionkach i unosi górną część ciała, a następnie przesuwa się do przodu, ciągnąc za sobą całe ciałko. Nie porusza nóżkami. Niektóre dzieci zamiast do przodu najpierw zaczynają pełzać do tyłu. Są też maluchy, które nie pełzają, lecz od razu zaczynają raczkować. Ten etap nie powinien trwać dłużej niż dwa, trzy tygodnie. Potem malec odrywa tułów od podłoża i zaczyna raczkować.

Jak pomóc? Wymyślaj różne zabawy dla małych rączek. Na tym etapie rozwoju to one są motorem ruchu. Możesz układać malca na zwiniętym kocyku, by ułatwić mu coraz dłuższe unoszenie klatki piersiowej na wyprostowanych rączkach.

Kołyszę się (ok. 7,5–10. miesiąca)

W tym samym czasie lub nieco później maluch umie już unieść się na rączkach i kolankach. Klęcząc, kołysze się w przód i w tył oraz na boki. W tej pozycji potrafi utrzymać się przez dłuższą chwilę. Przenoszenie ciężaru ciała w przód i w tył, na prawo i na lewo daje mu ważne informacje o pozycji ciała. Żadne dziecko nie ruszy się z miejsca, jeżeli nie poczuje, że umie oderwać jedną kończynę od podłoża i tak długo trenuje, aż może sobie pozwolić na ten ruch. Kołysanie się jest pozycją wyjściową do raczkowania.
Jak pomóc? Układaj malucha na dywanie, żeby nóżki, które jeszcze nie są zbyt sprawne ani silne, nie rozjeżdżały mu się na boki. Kładź przed nim atrakcyjną zabawkę, która zachęci go do unoszenia się i umożliwi lepsze obserwowanie.

Nareszcie raczkuję (ok. 9–11. miesiąca)

Niektóre dzieci opanowują tę czynność jeszcze wcześniej, choć nie jest ona łatwa. Przyjrzyj się, w jaki sposób maluch przemieszcza się na czworakach. Jego rączki i nóżki powinny poruszać się naprzemiennie: lewa rączka – prawa nóżka, prawa rączka – lewa nóżka. Nie może „kicać jak zajączek”, czyli w taki sposób, że obie nóżki pracują jednocześnie. Maluch musi mieć rączki całkowicie podparte, palce wyprostowane, nie mogą być zgięte. Szczególnie ważna jest praca prawej ręki. Jeśli jest nieprawidłowa, w przyszłości maluch może mieć trudności z właściwym dociskaniem ołówka i pisaniem! Również żadna część ciała malca nie powinna być stale napięta. Jeśli tak jest, zwróć się do neurologa, który zaleci odpowiednie ćwiczenia.

Jak pomóc? Aby zachęcić dziecko do raczkowania, kładź przed nim w pewnej odległości atrakcyjną zabawkę.
Źródło: internet

piątek, 1 listopada 2013

o tym jak żuk śpi

Żuk skończył 8 miesięcy i ciągle budzi się w nocy. Nie wiem od czego to zależy, że jedne dzieci śpią od 8 tygodnia a inne nie. Co na to wpływa i kiedy to się ureguluje????

Na początku myślałam, że dziecko moje to aniołek i będzie spało całe noce. Życie zweryfikowało me plany bardzo szybko. Żuczątko moje przespało tylko jedną całą noc, swoją pierwszą noc po przyjściu na świat. I na tym się skończyło. Żuczątko

Kłopoty na dobre zaczeły się kiedy Żuk skończył 3 tygodnie wtedy miał problemy z kupką i kolki i paktycznie co wieczór płakał od 20 do 22 albo i dłużej. Ze zmęczenia zasypiał na 2-3 godzinki i budził się albo na jedzonko albo dlatego, że wierciło go w brzuszku, pobudek w ciągu nocy było od 3 do 5. I tak wyglądały nasze noce do prawie 4,5 miesiąca.

Później troszkę się uspokoiło, Żuk przestał mieć nocne problemy z brzuszkiem i pierdkami. Spał znacznie lepiej, budził się raz lub dwa razy w nocy. Byłam przeszczęśliwa bo zaczełam myśleć , że wkońcu zbliża się ten czas kiedy Żuk zacznie przesypiać noce.

I tak czekałam na tę noc kiedy Żuk będzie smacznie spał ale zamiast tego doczekałam się nocnych igraszek mojego synka. Pierwsza pobudka była około 23-24 na jedzonko a następna na zabawy. Jak Żuk obudził się po raz drugi (między 1-5 rano) dostawał cyca i był gotowy na harce, które trwały po 2-2,5 godziny.

Nie wiedzieliśmy co jest przyczyną tego, ze Żuk nie chce spać. A dookoła słyszeliśmy tylko o dzieciach, które uwielbiają spać. Doradzono nam, żeby dawać Żukowi na kolację kaszkę to napewno pomoże. Spróbowaliśmy i pierwszej nocy byliśmy zachwyceni, bo Żuk obudził się dopiero o 3.30 na cycusia i zabawy. Ale taka noc była tylko jedna, kasza została na kolacje ale sen niestety nie.

Teraz jest jeszcze gorzej, bo Żuk budzi się 2-3 razy w nocy a jak śpi to bardzo niespokojnie. Często jest tak, że budzi się z płaczem. Nie wiem dlaczego tak jest nic nie wprowadzaliśmy nowego do jego diety nie zmienialiśmy jego planu i rytułałów.

Codziennie wieczorem jest kąpany, po kąpieli wieczorna toaleta, piżamka i kolacyjka. Zazwyczaj o 19.30-20.00 Żuk śpi. Jeżeli jest dobra noc to budzi się o 23.30-24.00 dostaje cycusia i śpi. Następna pobudka między 2.00-4.00 i cycuś i zabawa z rodzicami. Między tymi pobudkami jest jeszcze pare mniejszych, na które pomaga tylko cycuś.

Nie wiem już co robić. Chciałabym odstawić małego od cyca ale boję się tego jak wtedy będą wyglądać nasze noce i co będzie uspakajało Żuka. Nie wiem już co robić, jestem zmęczona i niewyspana, a to przekłada się na funkcjonowanie w ciągu dnia. Wszystko muszę zapisywać bo inaczej nie ma szans, że to załatwie i przypinać na lodówkę tak abym widziała to milion razy na dzień. Zapominam o najprostszych rzeczach, dwa razy przypaliłam garnek, raz rozgotowałam żukowe butelki tak, że przez trzy dni śmierdziało w domu plastikiem, a garnek był do wyrzucenia.


Mam nadzieję każdego wieczoru, że może dziś będzie ta noc.... Jak narazie to wciąż niespełnione marzenie.