Zakładki

sobota, 28 września 2013

jedynki

Są wreszcie, nareszcie mamy dwie dolne jedyneczki. Przebiły się w nocy z czwartku na piątek i widać je jak Żuk się mocno uśmiechnie. Nie mam zdjęcia, bo Żuczątko jest rozdrażniony i jak tylko chcę zobaczyć zębole to wykręca się i marudzi.

W niedzielę zauważyłam, że w paszczy Żuka widać już dwie białe kreseczki zaraz pod skórką. Przez te parę dni Żuk był rozdrażniony, kiepsko spał, gorzej jadł, ślinił się okropnie i wkładał wszystko do swojej paszczy. Jednym słowem było ciężko ale przetrwaliśmy i jesteśmy teraz dumni, że Żuczek tak dobrze zniósł wyrzynanie się ząbków.

Nie spodziewałam się, że dwa ząbki wyjdą mu naraz. Jakie było moje zdziwienie kiedy w piątek wyczułam ząbki a potem je ujrzałam. Może to i lepiej, że za jednym razem sa dwa, mniej bólu (mam nadzieję).

Teraz Żuk cały czas trzyma paluszki w buzi i dotyka się po dziąsełkach. Nie wiem czy dlatego, że jest zdziwiony tym co czuje w swojej paszczy czy jeszcze go bolą dziąsełka.
Jak tylko uda mi się uwiecznić zębole na zdjęciu to je wrzucimy.

czwartek, 26 września 2013

komplecik Dolly

Dwa dni temu po powrocie ze spaceru czekała na nas mała paczuszka. Oj jaka byłam szczęśliwa gdy poznałam jej zawartość.

Po kilku tygodniach dotarł do nas zestaw kocyk + poduszka od Dolly klik. A czemu dopiero po kilku tygodniach a no dla tego, że ze mnie jest straszna gapa. Termin realizacji był bardzo szybki, ponieważ Pani Kamila wiedziała, że wracam do domu i uszyła mi komplecik błyskawicznie. Ja czekałam na paczuszkę i doczekać się nie mogłam, w końcu nadszedl, dzień wyjazdu a paczuszki wciąż nie było.

Po powrocie do Szkocji sprawdziłam maila i tam wiadomości od Pani Kamili, że nie wysłałam jej adresu, na który ma wysłać mój komplecik. Jak najszybciej wysłałam dane i paczuszka szybko dotarła do domu w Polsce. A z Polski mama przesłała paczkę do mnie i już z nami jest.

Komplecik jest piękny, testujemy go dwa dni i sprawdza się w 100%. Był z nzmi podczas spaceru, służy do zabawy, jako mata i jako kołderka. Żuk uwielbia poduszeczkę, a w szczególności serduszko przy niej, które może gryźć, żuć i memłać i nie robi mu żadnej krzywdy.


Dzięki Dolly mamy śliczny komplecik i nauczkę na przyszłość, że maile trzeba sprawdzać codziennie.
A tu kilka zdjęć







 
 
Polecam wszystkim piękne rzeczy ze sklepu Dolly. Cały komplecik jest starannie uszyty z fajnych materiałów jakość pierwsza klasa ;-)

środa, 25 września 2013

7 miesięcy

Żuk skończył w niedzielę 7 miesięcy. Niedowiary, że już mineło tyle miesięcy, jak ma się dziecko to widać jak czas leci. Zawsze wydawało mi się, że to banał ale teraz kiedy sama jestem mamą to muszę się z tym zgodzić.

Ciągle nie mogę wrócić do swojego rytmu z przed urlopu i ciągle brakuje czasu na wszystko.
Ale na małe podsumowanie znalazłam parę minutek.

Na początek mała statystyka:

Waga Żuka 9,0 kg
Wzrost 73-75 cm
Ilość karmień 5-7
Ilość pieluch 5-10
Ilość zębów 0 (ale już widać białe kreski przebijające się przez dziąsełko także na dniach powinny się jakieś pojawić)

Żuk ma skończone 7 miesięcy i (jak to mówią mi dobre dusze) coś może być z nim nie tak bo wciąż nie siedzi, nie chce jeść nic co ma jakiekolwiek grudki, nie przesypia nocy ale dla mnie jest najwspanialszym Żukiem i jest tylko mój a dobre rady znajomych mam głeboko w d.....

Co ciekawego pojawiło się w tym miesiącu to to, że Żuczek wcina już całkiem sporo produktów. Żuk próbował już:
ziemniaczków z masełkiem lub marchewką
tarte jabłuszko z gruszką
mus z jabłka i nektarynki z kaszą manną
warzywka z ryżem
chrupki kukurydziane
jogurciki dla niemowlaczków



Żuczek od tego miesiąca regularnie na kolacje dostaje kaszkę malinową. Karmimy go łyżeczką, a później dostaje jeszcze cycusia i idzie spać.

Od tego miesiąca Żuczek jest kąpany w dużej wannie i uwielbia to. Może chlapać do woli i bawić się swoją kaczuszką.

Interesuje się zabawkami. Lubi leżeć na brzuszku i bawić się swoimi zabawkami.

Powolutku zaczyna siedzieć. Jak go posadzę to chwilę posiedzi ale woli spędzać czas leżąc i przekręcać się z boku na bok.





Powolutku zaczyna też przyjmować pozycję do raczkowania. Śmiesznie to wygląda jak siłuje się sam ze sobą i jak się złości, że mu nie wychodzi.






środa, 18 września 2013

Spacerówka

Po powrocie z wakacji przesiedliśmy się do spacerówki. Nadszedł czas i u nas na zmiany, Żuk już był gotowy. Jeszcze podczas naszego pobytu w Polsce Żuk miał już dosyć gondoli. Jak się go tylko posadziło w niej to nie było szans położyć go na plecy, a jak wzieło się go na ręce to już koniec świata.

Troszkę obawaiłam się przesadzić go do spacerówki, bo jest jeszcze mały, bo sam nie siedzi, i jeszcze kilka innych bo.
Ale moje obawy poszły w zapomnienie zaraz po pierwszym spacerze.

Żuk był zdziwiony tylko przez chwilę ale jak tylko wyszliśmy na dwór to był przeszczęśliwy. Wszystko widział, mógł podziwiać drzewa, domy i wszystko co go otacza.
Główka kręciła mu się cały czas, całe dwie godziny nie spał tylko oglądał i opowiadał co widzi.

A Żuk wozi się spacerówką firmy Graco. Spacerówka jest jedną z trzech części wózka Graco Symbio 3in1. Jak miałam uraz do gondoli tak spacerówką jestem zachwycona.

Rama wózka jest leciutka można ją złożyć jedną ręką. Rączkę do prowadzenia można przekładać więc Żuczek na razie jeździ buzią do mamy (mamuśka musi się napatrzeć), a jak będzie starszy to będzie jeździł tyłem do mnie a frontem do świata.
Ma 5 punktowe pasy, ma ramę z przodu, która jes otwierana na kliknięcie. Buda jest głęboka więc ładnie chroni i zabezpiecza przed deszczem i wiatrem i jest regulowana.

A wygląda ona tak :

wersja ze strony internetowej
 A poniżej nasza bryka, zdjęcia robione jeszcze w pięknych promieniach słońca ;-)

 
 Minusem jest mały koszyk nie wielę się w nim zmieści.

 
 Jednym z plusów spacerówki jest buda, którą można regulować. Na zdjęciu rozłożona jest na maksa ;-). Zabezpiecza przed słońcem i silnym wiatrem, nie potrzebujemy żadnych dodatkowych pieluszek czy kocyków aby zabezpieczyć naszego malucha



czwartek, 12 września 2013

WOK

Spóźniony ale jest przegląd zdjęć. W tym tygodniu ze wszystkim jestem w tyle, brak czasu na wszystko i brak dobrego zorganizowania ale walczę z tym i mam nadzieję, że wygram ;-P

Ale nie o tym dziś miało być. Zapraszam świat widziany moim telefonem:

Mała przekąska - lunch, a poniżej śniadanko owsianka z owocami i jogurtem


 
 Poniżej trochę przyrody mewy u nas są wszędzie a ta przyleciała na zakupy i owce które mijamy codziennie podczas spaceru



 
 A na koniec zakupy. Mierzymy odpowiednie czapeczki na jesień ale znaleźć tą idealną jest ciężko.


środa, 11 września 2013

Perfekcyjna Pani Domu

Minął tydzień odkąd jesteśmy w domu. Szybko musiałam przestawić się z wakacyjnego nic nie robienia na program perfekcyjna pani domu ;-D.

Od zeszłej środy pranie, sprzątanie, gotowanie i prasowanie wchodzi na coraz wyższy poziom. Ciągle jest coś do zrobienia, to trzeba na zakupy jechać, to naczynia pozmywać, to pranie zrobić i tak w kółko. A przyznam się szczerze, że przez te 6 tygodni nic nie robienia (czytaj obowiązki domowe) wybiłam się z rytmu. Jakoś nie potrafię się zorganizować i zaplanować rozsądnie mojego dnia. A wieczorami padam ze zmęczenia na kanapę i nie chce mi się nawet herbaty zrobic.

A oprócz braku organizacji i natłoku obowiązków Żuk jest jakiś marudny i kiepsko śpi. Dziś jeszcze, na domiar złego, obudził się z katarem. Poziom marudzenia wzrośnie pewnie znacznie przez zatkany nosek. Mierzę mu co chwilę gorączkę i narazie jest ok. Wspomagamy się wodą morską w aerozolu, fridą i maścią majerankową (na opakowaniu jest napisane, że dla dzieci powyżej 1 roku ale odrobina pod noskiem nie zaszkodzi),

Oj jak ciężko jest być i perfekcyjną panią domu i perfekcyjną mamą i żoną ;-P. Chyba muszę poćwiczyć samodyscyplinę i bardziej się zmobilizować.

Mam nadzieję, że jako mama daję sobie lepiej radę niż pani domu ;-D


A testu białej rękawiczki napewno bym niez dała.

sobota, 7 września 2013

W czasie wakacji dużo czasu spędzałam z moją kuzynką, która jest mamą 9 miesięcznej ślicznej Amelki. Bardzo lubiłam nasze spotkania, bo Żuk naprawdę dużo nauczył się obserwując malutką.

Jednak podczas tych spotkań musiałam wykazać się dużą cierpliwością. A dlaczego a no dlatego, że ciągle słyszałam od kuzynki, jej rodziców dlaczego on jeszcze nie siedzi, nie chodzi w chodaku, nie je tego czy tamtego i setki innych dlaczego???? oraz złote rady czyli:
  • nie karm go zadługo piersią bo twoje mleko nie jest już wartościowe,
  • sadzaj go częściej to sam się nauczy,
  • za późno zaczęłaś wprowadzać mu nowe produkty, rozszerzać dietę,
  • zacznij używać tańsze pieluchy i smaruj pupę bo będzie miał odparzoną,
  • karm go częściej,
  • po co go tyle smarujesz kremem przeciw słońcu, skoro leży większość w wózku
  • wkładaj go do chodaka,
i milion innych i nie pomagało moje tłumaczenie, że mleko moje jest wciąż dla niego dobre, że skoro Kacper wciąż chce tej bliskości i cieszy się na cycusia to ja mu tego nie odmówie, że skoro jest karmiony cycem to jego dietę rozszerza się później.
Tłumaczenie, że nie ma co sadzać dziecka na siłe lub stawiać na nóżki lub wsadzać do chodzika jeżeli samo nie jest na to gotowe, że jest to nie dobre dla jego kręgosłupa, że można zrobić więcej krzywdy niż dobrego, że na każdy etap przyjdzie pora i kiedy będzie gotowy to zacznie siadać.
Nie pomogło kiedy mówiłam, że Kacper nie jest smarowany żadnym kremem do pupci i używa pampersy i nigdy nie miał żadnych odparzeń, zaczerwienień. Jego dupcia jest śliczna i zdrowa pomimo 30 stopniowych upałów. A gdy zasugerowałam jej, że może ona nakłada zadużo kremu na pupcię (ponieważ mała miała strasznie odparzoną pupcię, bardzo czerwoną - wyglądało to przerażająco) i to jest powodem odparzeń usłyszałam, że ona (kuzynka) wie lepiej bo jest opiekunem w żłobku.

I milion moich argumentów nie przekonywały ich. A oni byli oburzeni tym, że ja nie zgadzam się z ich argumentami i ich zdaniem.

Ja wiem, że każdy wychowuje dziecko tak jak uważa, że nikt nie musi słuchać moich argumentów lub brać mojego zdania pod uwagę i uważam, że ja też nie muszę. Jestem myślącym człowiekiem, może nie zawsze postępuje słusznie, mam swoje zdanie na pewne sprawy i każdy powinien je uszanować. Może się z nimi nie zgadzać, może coś zasugerować ale narzucać w nachalny sposób swoje zdanie - nie jest to dobry sposób. Kilka razy czułam się jak na sali sądowej gdzie osądzano mnie jak ja wychowuje dziecko i wytykano co robię źle.

Pewnie w przyszłości wyjdzie jak nasz plan na wychowanie dzieci się sprawdził i czy my jako rodzice daliśmy radę ale uważam, że każde dziecko jest inne i nie wszystkie muszą siedzieć i jeść wszystko w wieku 5 miesięcy.
Myślę, że radzimy sobie całkiem nieźle a najlepszym dowodem tego jest uśmiechnięta buzia Żuczątka.



A jak u was było z rodzinnymi radami??/??

piątek, 6 września 2013

spóźniona 5 rocznica


W lipcu mineła nam 5 rocznica ślubu. Planowałam jak spędzimy ten dzień od pół roku ale życie pokrzyżowało nasze plany i tak naprawdę zapomniałam o naszej rocznicy. Dopiero po pogrzebie taty teściowie zaprosili nas na obiad i dali prezent i złożyli życzenia.

Nie mogę uwierzyć jak szybko mineło te 5 lat.  Przez ten czas nasze uczucie rozkwitło. Od początku małżeństwa mieszkamy razem na obczyźnie i mieliśmy wiele ciężkich sytuacji ale przez to wiem, że mogę liczyć na mojego męża w 100 % .

Pobraliśmy się po 2 i pół roku bycia razem. Ani przez chwilę nie miałam wątpliwości czy dobrze zrobiłam. Było wiele burz między nami ale zawsze jakoś dogadywaliśmy się.  Troszkę czasu zajeło nam wypracowanie wspólnych kompromisów, ja przestałam obwiniać męża o to, że chciał wyjechać, że zostawiłam dla niego dobrą pracę i najważniejsze, że przez niego jestem daleko od rodziny. Długo nie mogłam mu tego zapomnieć, a teraz jestem mu wdzięczna za to, że wytrwał ze mną w tych ciężkich dla niego czasach ;-D. Dotarliśmy się i dziś jest wspaniale.

Przez te wszystkie lata przeplatały się radości i smutki, które umocniły i utrwaliły nasz związek, a największym dowodem i szczęściem jest nasz Żuczek.

A tu kilka zdjęć z naszego wielkiego dnia






Lubie przeglądać te zdjęcia i przypominać sobie nasz dzień i ten czas kiedy wszystko planowałam i organizowałam na nasz ślub.

A jak było u Was????? Czy wogóle jest ktoś kto tu zagląda czy jestem tu sama???????

czwartek, 5 września 2013

Rzeczy przydatne podczas lotu

Podróż samolotem tak jak innymi środkami transportu wymaga całkiem niezłego przygotowania i zorganizowania. Leciałam z Żukiem tylko dwa razy ale mam już kilka uwag odnośnie tego co jest nam niezbędne podczas podróży, co nam się przyda i ułatwi podróż.

Jeżeli dzieciaczek jest malutki tak jak Żuk ( 6 miesięcy) bardzo pomocne, a nawet niezbędne jest nosidełko. Przyda się w szczególności gdy lecimy sami a mamy jeszcze inne rzeczy jak wózek czy bagaż. Dzieciaczek też jest zadowolony bo siedzi sobie wygodnie i wszystko widzi co się dookoła niego dzieje.

Kolejna ważna rzecz to butelka z wodą i smoczek. Jeżeli karmisz piersią to super, bo podczas startu samolotu możesz dać cycusia dziecku i nie będą zatykać mu się uszka i nie będzie płakał. Gdy nie karmisz to trzeba, podczas startu i lądowania , dać maluchowi smoczka lub butelkę z wodą. Dzięki temu nie będzie miał poblemu z zatkanymi uszkami.

Kocyk dla malucha też się przyda niezależnie od pory roku. Do dwóch lat dzieciaczek podróżuje na kolanach rodzica i nawet jeśli tylko lot trwa godzinę to myślę, że maluch czuje już dyskomfort. A jak mamy kocyk możemy rozłożyć go na kolanach i ułożyć malucha. możemy również przykyć nasze maleństwo gdy sąsiad nie będzie chciał wyłączyć nawiewu.

O zabawkach chyba nie trzeba pisać. Wiadomo, że się przydają.

Dla starszych maluszków przydatną rzeczą będą bajki lub piosenki, które możemy umieścić na naszych smart phone-ach lub iphone-ach.

A wszystko to najlepiej zapakować w niedużą torbę podręczną, którą można z łatwością zmieścić pod siedzeniem. Łatwiej będzie nam sięgnąć pieluszkę na zmianę czy zabawkę z torby pod siedzeniem niż z torby, która schowana jest w schowku nad siedzeniami.

A co Wy sądzicie??? Czy jest jeszcze coś co może przydać się podczas lotu i ułatwić życie dziecku i sobie?????

środa, 4 września 2013

Powrót do domu

Wczoraj powinien być cotygodniowy WOK ale cały dzień spędziłam w podróży - wracając do Szkocji. Jesteśmy już u siebie całą rodziną razem.

Podróż przerażała mnie bardzo. Pierwszy raz wracałam z Kacprem samolotem i nie wiedziałam jak to będzie. Ale strach ma wielkie oczy i podróż mineła nam bezboleśnie :-P.

Faktem jest że lecieliśmy z miejscowości w której mieszka moja rodzina, więc na lotnisku byłam 20 minut przed zamknięciem bramek i szybko wszystko się odbyło i byliśmy już w samolocie.

Lot minął bardzo przyjemnie, bo Kacper po 30 minutach zasnął i na śpiąco wynosiłam go z samolotu. Podczas startu ssał cycusia i nie było problemu z zatkanymi uszkami i płaczem. Później chwilkę się pobawił i zasnął, naszczęście Żuk jest jeszcze malutki i potrzebuje sporo snu więc ja nie miałam problemu. Obawiam się trochę co będzie jak Żuczątko będzie starsze i czy dalej będzie tak przyjemnie. Troszkę się obawiam po tym co widziałam wczoraj ;-D.

Po wylądowaniu szybko wydostaliśmy się z samolotu i udaliśmy się do odprawy i po odbiór bagażu. Muszę zaznaczyć, że całą podróż ułatwiło mi nosidełko i bez niego nie dałabym sobie rady. Miałam duży bagaż, wózek i torbę podręczną jak bym miała Żuczka nieść jeszcze na rękach to bym nie dała rady. Dzięki nosidełku miałam dwie wolne ręce, a Żuk siedział sobie wygodnie i bezpiecznie w nosidle.

Mogę powiedzieć że lot był przyjemnością jedyny minus to to, że rodzice z dziećmi nawet tymi malutkimi nie mieli możliwości wejść na pokład zaraz po osobach z rezerwacją. Wchodziliśmy wszyscy na raz i nikt nie ustąpił miejsca w kolejce, a wręcz przeciwnie ludzie wpychali się przede mnie , obijali o nas, blokowali mi wózek. Ale było też kilka miłych osób, które pomogły lub proponowały pomoc i za to wielkie dzięki. Dobrze wiedzieć, że są wśród nas ludzie, którzy chcą i nie boją się pomóc i nie traktują matek z dziećmi jak wrogów.

Po wylądowaniu i jeździe autem cztery godziny byliśmy w domu. A dziś od rana pranie, sprzątanie, zakupy i inne obowiązki - SKOŃCZYŁY SIĘ WAKACJE !!!!! Szkoda :-(.

poniedziałek, 2 września 2013

jesienno - modowo

Niestety jesień pcha się do nas drzwiami i oknami więc trzeba było rozejrzeć się za jesiennymi ciuchami dla Żuka.

W sklepach już tylko resztki letnich kolekcji - wyprzedaże powoli kończą się, a na półkach coraz więcej ciuchów na jesień i zimę. Korzystając z okazji wybrałam się z moim bratem do galerii na małe zakupy i o to co upolowaliśmy:

W Kappahl zakupiłam fajniutkie spodenki i legginsy



W Zarze upolowaliśmy 2 kurteczki i spodenki




 
 
A w domu powinno czekać już na nas zamówienie z Next-a




Na razie mamy podstawy. Po powrocie muszę rozejrzeć się za jakimś kombinezonem dla Żuczątka i sweterkami. Widziałam na stronie HM fajne sweterki muszę tylko pojechać i zobaczyć jak wyglądają na żywo, bo niestety z doświadczenia wiem, że na zdjęciu wyglądają super a w rzeczywistości już nie tak fajnie.
A jak u Was zakupy na jesienne dni?????

koniec urlopowania

I nastał czas pakowania walizek i powrotu do Szkocji. Nie mogę uwierzyć, że 6 tygodni zleciało tak szybko i już muszę wracać. Dzisiejszy dzień jest taki paskudny, że nadaje się tylko do tego żeby siedzieć w domu. Brat mój śmieje się, że mam pogodę typowo szkocką przed wyjazdem, żebym zdążyła się przyzwyczaić.

Tak naprawdę to niewiele odpoczełam i urlop nie był taki jak zaplanowałam. Wszystko się pokomplikowało, długi czas nie mogłam dość do siebie po śmierci taty, zresztą cały czas nie mogę, musieliśmy pozałatwiać wiele formalności, papierów, wizyty w urzędach nie miały końca. Nigdzie tak naprawdę nie pojechaliśmy, ani nad morze lub jeziorko. Czas spędzaliśmy w ogródku ale i tak było super.

Siedzę i pakuję nasze rzeczy i na co nie spojrze to przypominają mi się jakieś fajne zdarzenia.
Szkoda, że skończy się wysiadywanie na kocyku z Kacperkiem, długie spacerki w piękne słoneczne dni, spotkania z rodzinką, wypady na zakupy i inne rzeczy, które sprawiają nam przyjemność.

Tak zastanawiam się jak ja to wszystko zapakuję i jak dam sobie radę na lotnisku. Jestem sama z Kacperkiem, mam duży bagaż, wózek i bagaż podręczny. Mam nadzieję, że jutro wszystko pójdzie sprawnie i ta podróż minie bez większych przygód. Chociaż jak teraz już myślę o tej naszej wyprawie to brzuch mnie boli z nerwów.

Jeszcze nie wyjechałam a już tęsknie za rodzinką, domem i krajem. Ach czemu nie mogę wygrać w totka i wrócić do domu...

Niżej kilka fotek z wakacji

owoce z przydomowego ogródka

Żuczek ćwiczy przekręcanie się na plecki

z babcią na spacerku

oj chyba idą zęby

mój ulubiny deptak

i na koniec orzechy, które przypominają o nadchodzącej jesieni