Zakładki

środa, 29 stycznia 2014

dieta płodności

Ponoć żyjemy w takich czasach, gdzie około 15-16% par ma problem z zajściem w ciążę. Jednym z powodów tej sytuacji, można by powiedzieć rosnącym problemem jest zła dieta i inne czynniki cywilizacyjne.
Jak wiadomo żyjemy w takich czasach gdzie wszyscy pędzimy, mamy miliony spraw do załatwienia, mnóstwo problemów, stres, jednym słowem brak czasu na wszystko. 
Nie mam kiedy odpocząć, zająć się sobą, a co dopiero myśleć o tym co jemy. A jednak powinniśmy, nie tylko osoby, które chcą powiększyć rodzinę ale wszyscy powinniśmy zastanowić si ęnad tym co jemy.

Zła dieta u osób, które starają się o dziecko może prowadzić do osłabienia kondycji nasienia partnera oraz do problemów z prawidłowym cyklem kobiety. Może tak zaburzyć ten cykl, że kobieta nie będzie jajeczkować. Dlatego gdy zamierzamy popracować nad rozbudową naszej rodziny wcześniej przyjrzyjmy się naszej diecie. Jeżeli nie jest ona zbyt zdrowa zmieńmy ją. 

Na kilka miesięcy przed póbami warto, a wręcz powinno się przepadać (chociaż zrobić wyniki) czy wszystko jest z naszym organizmem ok oraz łykać kwas foliowy. W domu powinniśmy popracować nad naszymi posiłkami urozmaicić je w zdrowe warzywa i owoce, zdrowe tłuszcze i mikroelementy.

CYNK

Co może nam ułatwić zajście w ciążę,a na przykład  CYNK. Cynk jest bardzo wazny dla przyszłych tatusiów, bo jego brak powoduje zaburzenia w przemianie testosteronu, co może objawiać się spadkiem libido i problemami ze wzwodem. Cynk wpływa również na jakość nasienia i na ruchliwość plemników i na ilość plemników w 1mm. Dlatego warto zadbać o to aby był w naszej diecie.
Gdzie znajdziemy cynk:
- owoce morza,
- ryby,
- pełnoziarniste produkty zbożowe,
- pestki dyni,
- orzechy brazylijskie,
- siemie lniane

Dieta płodności: witamina E

Jej niedobór zmniejsza wydzielanie hormonu gonadotropowego, co przyczynia się do zwyrodnienia plemników u mężczyzn, a u kobiet może prowadzić do zaburzeń w przebiegu ciąży, poronień i obumierania płodu. Ze względu na zagrożenia wynikające z jej niedoboru, witamina E zyskała miano „witaminy płodności”.
Zawierają ją:
- oleje roślinne, zwłaszcza słonecznikowy,
- margaryny wzbogacane,
- zarodki pszenicy,
- orzechy laskowe,
- żółtka jaj,
- warzywa liściaste (np. szpinak, sałata), natka pietruszki.

Dieta płodności: tłusty nabiał

Długofalowe badania, trwające od 1989 r. w Brigham and Women's Hospital w Bostonie (szpital akademicki współpracujący z Uniwersytetem Harvarda) wykazały, że pełnotłusty nabiał jest pokarmem mającym znaczący wpływ na płodność. Udowodniono, że jedzenie jednej porcji pełnotłustego produktu nabiałowego, szczególnie mleka, zmniejsza ryzyko niepłodności owulacyjnej o 22 proc., podczas gdy jedzenie jednej porcji dziennie nabiału o niskiej zawartości tłuszczu lub beztłuszczowych zwiększa ryzyko takiej niepłodności o 11 proc. Badacze przypuszczają, że usuwanie tłuszczu z mleka zmienia jego skład hormonalny, zmniejszając zawartość estrogenów i progesteronu, a pozostawiając nadmiar męskich hormonów, które zaburzają owulację. Dlatego zaleca się zjadanie codziennie jednej lub dwóch porcji pełnotłustego nabiału (np. 1 szklanka mleka, 1 opakowanie jogurtu). Uwaga: ma to na celu poprawienie wydzielania w odpowiednich proporcjach hormonów wpływających na płodność, a nie przybranie dodatkowych kilogramów! Nadwaga może zaburzyć równowagę hormonalną, konieczną do rozmnażania się. Pełnotłusty nabiał dostarcza więcej kalorii niż niskotłuszczowy, nie należy więc przesadzać z jego ilością, jednocześnie zaś ograniczyć inne kaloryczne produkty (np. słodycze, słodzone napoje).

Dieta płodności: NNKT

W wyniku rozpadu niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych powstają eikozanoidy, pełniące rolę miejscowych hormonów, które biorą m.in. udział w regulacji ciśnienia tętniczego, funkcjonowaniu przewodu pokarmowego, nerek oraz – co dla przyszłych rodziców najważniejsze – narządów rozrodczych. Dobrym źródłem NNKT są morskie ryby, oleje roślinne i owoce awokado.

Dieta płodności: żelazo

Odpowiednia ilość dostarczana z posiłkami zapobiega niedokrwistości, osłabieniu czy zmniejszeniu odporności organizmu. Niedobór żelaza u kobiet ciężarnych może ograniczać wzrost płodu. Żelazo jest też konieczne do prawidłowego funkcjonowania komórki jajowej i zarodka. Najlepiej przyswajalne żelazo znajdziesz w produktach zwierzęcych, takich jak: wątroba, serce, czerwone mięso czy ryby. Badania wykazały jednak, że przed niepłodnością owulacyjną najlepiej chroni żelazo zawarte w owocach i warzywach (buraki, korzeń pietruszki, suszone morele i orzechy, rośliny strączkowe) oraz suplementach diety.

Dieta płodności: kwas foliowy

Jest szczególnie ważny podczas ciąży, gdyż wspomaga prawidłowy rozwój układu nerwowego dziecka i zapobiega jego wadom. Jednak związek ten jest istotny dla obojga rodziców także na etapie starania się o dziecko, gdyż jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania układu krwiotwórczego: warunkuje powstawanie w szpiku czerwonych ciałek krwi, a zatem wpływa na dotlenienie tkanek. Od niego zależy też wzrost i podział wszystkich komórek organizmu. Niedobór może obniżać objętość nasienia i ruchliwość plemników u mężczyzn. Najcenniejsze źródła tej witaminy to: warzywa liściaste (szpinak, sałata), brokuły, owoce cytrusowe, drożdże, wątroba, produkty zbożowe z pełnego przemiału, nasiona roślin strączkowych.

Najbardziej racjonalnie skomponowana dieta nie odniesie pożądanego skutku, jeśli jednocześnie organizm będzie bombardowany szkodliwymi czynnikami, które zmniejszają szansę na spłodzenie potomka.

Dieta płodności: unikaj tłuszczów „trans”

To niekorzystne dla zdrowia tłuszcze, prowadzące do rozwoju miażdżycy i innych chorób układu krążenia, a nawet przyczyniające się do bezpłodności u kobiet! Wchodząc w reakcje biochemiczne, zaburzają ich prawidłowy przebieg, co powoduje zaburzenia w syntezie hormonów. Obficie występują we frytkach, tłustym mięsie, a także pieczywie cukierniczym i ciastkach – ze względu na zastosowanie do ich wyrobu utwardzonych tłuszczów roślinnych.

Dieta płodności: unikaj węglowodanów prostych

Szybko podnoszą poziom cukru we krwi, który w rezultacie szybko się obniża. Powodują więc duże wahania poziomu insuliny we krwi, co może prowadzić do zaburzeń gospodarki hormonalnej. Ogranicz więc spożycie cukru, słodyczy, słodkich napojów, białego pieczywa. Stabilizację poziomu insuliny osiągniesz, wzbogacając swój jadłospis o węglowodany złożone, które znajdziesz w ciemnym pieczywie i produktach zbożowych z pełnego przemiału, kaszach oraz warzywach.

Dieta płodności: unikaj alkoholu

Okazjonalna lampka wina czy butelka piwa nie będą miały szkodliwego wpływu na poczęcie. Jednak gdy twoje miesiączki są nieregularne lub masz problem z zajściem w ciążę, całkowicie zrezygnuj z alkoholu. Również przyszły tata powinien ograniczyć jego spożycie, gdyż w większych ilościach obniża on poziom testosteronu i ruchliwość plemników. Niewykluczone jest, że wpływa destrukcyjnie na główkę plemnika, upośledzając jego zdolność do przedostawania się w głąb komórki jajowej.

Dieta płodności: ogranicz kofeinę

Opinie na temat wpływu tego związku na płodność są podzielone. Ogólne założenie jest takie, że 300 mg kofeiny dziennie nie odgrywa znaczącej roli (tyle zawierają 4 filiżanki o pojemności 190 ml). Niektórzy specjaliści przekonują jednak, że w przypadku problemów z poczęciem należy ograniczyć spożycie nawet takiej ilości, bowiem kofeina, obkurczając naczynia krwionośne i spowalniając wskutek tego przepływ krwi do macicy, utrudnia umiejscowienie się w niej komórki jajowej.

Źródło:
http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/dieta-w-chorobie/dieta-plodnosci-co-jesc-aby-poprawic-plodnosc-i-ulatwic-zajscie-w-ciaze_36868.html

Program śniadaniowy Dzień dobry TVN http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/plemniki-coraz-mniej-ruchliwe-sprawdz-co-jesz,111134.html


Warto również postawić na wysiłek fizyczny!!!!!!!!

Taka dieta powinna być stosowana conajmniej przez 3 miesiące przed rozpoczęciem naszych prób.
Myślę, że warto spróbować.

Dodam od siebie, że my przez kilka lat bezskutecznie próbowaliśmy. A kiedy okazało się, że jestem w ciąży byłam w kompletnym szoku, bo przestaliśmy się już starać i pogodziliśmy się z myślą, że tak ma być. Teraz kiedy sobie o tym myślę, to uważam że powyższe wskazówki są bardzo ważne i dają efekty.
Od stycznia 2012 roku byłam na diecie do czerwca (okazało się, że jestem w ciąży) schudłam 14 kilo. Nie była to żadna dieta cud może dieta to złe słowo zmieniłam styl odżywiania się.
Przestałam jeść fast-food-y, wysokoprzetworzone jedzenie. Postawiłam na warzywa, owoce, kasze, białe mięso, orzechy i świeże soki. Jadłam regularnie, mniejsze porcje i ćwiczyłam na siłowni 3 razy w tygodniu. Zmieniłam styl żywienia nie dlatego, żeby zajść w ciążę ale dla samej siebie i obiecałam sobie, że do wakacji będę ważyć 60kg. I cud - czerwiec test ciążowy - i okazało się, że będę mamą!!!! A test zrobiłam tylko dlatego, że przez tydzień nie schudłam nawet grama stanełam na 62 kilogramach ;-D. Jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu i chyba dieta miała na to wpływ.
A wymażoną wagę uzyskałam do wakacji bo zaraz na drugi dzień po zrobieniu testu zaczeły się mdłości i to takie, że kibelek był moim najlepszym przyjacielem :-D.

wtorek, 28 stycznia 2014

WOK

Dziś kolejny Wok zdjęć malutko, bo przez chorobę i pogodę siedzimy sobie w domu.


 Babeczki dyniowe z polewą z białej czekolady - pyszne!!!!!


 Tort Rafaello na bezowym spodzie - urodzinowy!!!! Bardzo dobry tylko strasznie słodki.


Naleśniki z nadzieniem ze szpinaku i serka riccota - uwielbiam. Robiłam pierwszy raz i pokochałam.

A na koniec ulubiona pozycja Żuka gdy śpi.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

weekendowo

Nie dowiary, że już kolejny weekend za nami. Siedze sobie właśnie z ciepłą herbatką i dokładnie za 42 minuty będzie poniedziałek. Czemu te weekendy lecą tak szybko????

A weekend mieliśmy udany i nasz zaczął sie od piątku i to od samego rana. Świętowaliśmy urodziny żukowej mamy (czyli moje ;-D), niedowiary, że to już kolejne i niestety nie z dwójką z przodu. Ale co zrobić czasu się nie cofnie, a tracić go na rozmyślanie "co ja zrobiłam do tej pory", "czy jeszcze coś w życiu osiągnę" czy "nic mnie już ciekawego nie spotka" szkoda.... Sama siebie zaskakuję, że w tym roku nie przeżywałam swoich urodzin, nie zamartwiałam się od tygodni jak to będzie kiedy znów kolejna liczba zmieni się w moim wieku. Ale realizuję swoje jedyne noworoczne postanowienie czyli myśl pozytywnie. U mnie zawsze był z tym kłopot, we wszystkim widzę  (nie wróć)  widziałam tylko najgorsze, szukałam na siłe problemów, a jak jakieś były to żyłam tylko nimi. Kosztowało mnie to sporo zdrowia, zresztą nie tylko mnie, bo poślubiony też nie miał lekko.

Ale miało być weekendowo, że miło, fajnie i rodzinnie. Od tego roku mąż spędza z nami całe weekendy i Żuczątko jest przeszczęśliwe z tego powodu. Tata zajmuje się nim, a mama ma czas na nadrobienie domowych obowiązków, upichcenie jakiegoś fantazyjnego obiadku i jeszcze czas na przyjemności i czas dla chłopaków.

W sobotę jeszcze świętowaliśmy ze znajomymi, był tort i kawka. Poźniej pyszny obiadek i spacerek. Nareszcie (odpukać) po miesiącu chorowania dochodzimy do siebie i wybraliśmy sie na spacerek po prawie dwóch tygodniach siedzenia w domu. Mam nadzieję, że Żukowi przejdzie w tym tygodniu katar i kaszelek i będziemy mogli wrócić do spacerków i na basen.

A dziś siedzieliśmy w domku, bo wiało strasznie, zajadaliśmy się resztką tortu i babeczkami dyniowymi. Gadaliśmy z dziadkami, wygłupialiśmy się i ćwiczyliśmy "kosi-kosi". Ja wyskoczyłam tylko na chwilę na ogród posadzić cebulki kwiatów. Wiem, wiem nie powinnam tego robić ale kupiłam na przecenie cebulki krokusów i tulipanów i już puszczały świeże łodygi. Postanowiłam je wsadzić odrazu do ogrodu, a nie w domu w doniczki i zobaczymy czy coś z tego będzie - raz kozie śmierć ;-D.
 Było super, nie mogę się doczekać następnego weekendu.

PS. Dzień po tym jak umieściłam podsumowanie 11 m-ca zobaczyłam u Żuka lewą górną dwójkę i to już całkiem pokaźną. Musiała się ptrzebić z 1,5 tygodnia temu, a ja nawet jej nie zauważyłam. Mamy więc 5 zęboli a nie 4 jak napisałam.

Dobranoc Wszystkim

środa, 22 stycznia 2014

11 miesięcy

Dziś mój malutki żuczek kończy 11 miesięcy. Ja się pytam jak to możliwe???? Kiedy ten czas tak szybko zleciał????? Jak ten mój malutki okuszek urósł tak szybko i kiedy tyle się nauczył???




Jak co miesiąc małe podsumowanie
Waga 10,5-11 kg
Wzrost nie wiem ale nosi ciuchy w przedziale 74-80 cm
Ilość karmień 3-4 - choć ostatnio przez to, że od miesiąca chorujemy Żuk ciągnie cycka częściej, a szczególnie w nocy. Traktuje go jak smoka, gdy próbuje zastąpić cycusia smokiem jest płacz. Także nocki wyglądają tak, że Żuk śpi z cyckiem w buzi a ja klne w duszy, bo jest mi nie wygodnie i marzę żeby zasnąć i przespać choć jedną noc ;-D
Ilość pieluch 4-5
Rozmiar pieluch 4
Ilość zębów 4 - jedynki dolne i górne

A co nowego u Żuka:

Wyciąganie i rzucanie - wszystko co jest w zasięgu jego malych łapek ląduje na ziemi. Pranie z kosza, zabawki z pudełka, pranie z pralki, zakupy z torby, rzeczy z szafek są wyciągane i rozrzucane po całym domu. Ma przy tym nielada ubaw.



Otwieranie - wszystkiego co tylko się da. Szafki w kuchni, pralka, kosz na śmieci, itp. Otwiera i sprawdza co też można wyciągnać i wyrzucić. Muszę koniecznie kupić zabezpieczenia do szafek w kuchni.



Czytanie - Żuk namiętnie przegląda i czyta książki mamy. A po czym można to poznać, a no po zaślinionych stronach, pogyzionych okładkach, porwanych kartkach. Żuk jak coś robi to robi to całym sobą, chłonie to co jest napisane wszystkimi zmysłami.



Chodzenie - ma opanowane do perfekcji ale tylko przy meblach. Od kilku dni zauważyłam jak chodzi z pchaczem, wygląda to fantastycznie. Jak idzie przez pokuj i kręci tym pieluchowym kuferkiem.
Coraz częściej gdy stoi puszcza się i próbuje chwytać równowagę. Śmiesznie to wygląda jak tak się chwieje ale jemu podoba się to bardzo. Kupiliśmy pierwsze kapciuchy dla Żuka, bo coraz więcej czasu spędza w pionie a nie na czworaka.


Dieta - Żuczątko wcina wszystko to co my, wiadomo że nie tak przyprawione jak nasze, ale je tak jak rodzice. Od tego miesiąca dajemy mu wolną rękę w kwesti karmienia. Będzie się więc karmił sam, czuje że będzie dużo sprzątania.

Rozumienie - coraz więcej rozumie, "nie wolno" nic dla niego nie znaczy, uśmiecha się tylko i tak robi co chce. Łapie już gdzie trzeba wrzucić piłeczkę do zabawek, żeby się turlała, gdzie przycisnąć organki żeby grały, że trzeba popchnąć samochód,żeby pojechał, itp.
W inny sposób, niż płacz pokazuje, ze jest zły. Gdy zabieram mu telefon lub nie chce mu dać tego co on chce, zaczyna krzyczeć.
Chyba już wie, kiedy użyć mama i tata. Jak mąż wraca z pracy i Żuk go zobaczy to wita go pięknym, wyrażnym "TATA". Zaczyna pokazywać "papa", jeszcze nie zawsze i najczęściej macha swojemu odbiciu w lustrze. Nie chce za to pokazywać "kosi-kosi", wie o co chodzi, śmieje się kiedy śpiewam, czasami łapie moje ręce kiedy ja klaszcze ale sam nie chce.



Co dzień Żuk zaskakuje nas nowymi rzeczami, jest coraz bardziej samodzielny (niestety nie w kwesti zasypiania), wydaje się taki dorosły gdy patrze na niego jak siedzi i bawi się zabawkami. Jestem ciekawa co przyniesie ten miesiąc i czy Żuk ruszy na podbój mieszkania na nóżkach czy dalej będzie zdobywał nowe zakamarki na czworaka.




poniedziałek, 20 stycznia 2014

Kulinarnie

Dziś tak zupełnie o czym innym, a mianowicie kulinarnie = pysznie.
Nie jestem jakąś wielką specjalistką od gotowania czy pieczenia ale muszę przyznać, że gotowanie sprawia mi radość. Ale nie takie gotowanie codzienne - obiad (to też ale nie w takim stopniu) a takie jak wiem, ze przyjdą do nas znajomi i trzeba ugotować coś pysznego. Uwielbiam wtedy siedzieć w internecie i szukać jakiś ciekawych przepisów, które potem i tak modyfikuje po swojemu.

Ostatnio wielką radość sprawia mi szukanie przepisów z dzieciństwa. Powrót do takich smaków u mnie jest między innymi przez robienie własnych kompocików do obiadków. Nie żadne tam gotowe soki tylko mój kompocik. Albo przez ciasta i dziś właśnie będzie o takim jednym jabłeczniku.





Przepis zaczerpnięty z TUTAJ. Niektórym może się wydać pracochłonny ale warto. Najgorsze w całym przepisie to obieranie jabłek, reszta idzie jak spładka ;-D.

Składniki:

na ciasto:


  •  500g mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 250g zimnego masła
  • 4 łyżki kwaśnej śmietany lub jogurtu naturalnego
  • 60g brązowego cukru
  • 2 jaja

na farsz:



  • 1,2 kg jabłek obranych i pokrojonych w kostkę
  • 3 łyżeczki cynamonu
  • 40g brązowego cukru

na budyń:


oczywiście można użyć gotowego ale po co jak można zrobić samemu

  • 1l mleka
  • laska wanili
  • 5 żółtek
  • 7 łyżek mąki ziemniaczanej
  • 4 łyżki brązowego cukru

Oprócz w/w składników potrzebujemy:



  • orzechy włoskie posiekane
  • garść bułki tartej
  • 3 łyżki miodu

Wykonanie


Ciasto - przesianą mąkę łączymy z proszkiem do pieczenia i pokrojonym w kostkę masłem i wyrabiamy ciasto. Następnie dodajemy jajka, śmietanę lub jogurt, cukier i wyrabiamy ciasto aż do otrzymania jednolitej masy (ciasto łączy się bardzo szybciutko). Gotowe ciasto dzielimy na dwie części. Większa część to będzie spód i boki, a mniejsza góra ciasta. Spłaszczamy troszkę, owijamy folią i chowamy do lodówki.

mąka, proszek do pieczenia i masło już ugniecione ;-D


Farsz - Jabłka, cynamon ( jeżeli ktoś woli więcej cynamonu można dodać więcej nie trzeba trzymać się ściśle przepisu) i cukier wrzucamy do garnka i nastawiamy na mały ogień. Gotujemy około 10 minut, aż cukier się rozpuści a jabłka puszczą sok.



Budyń - z litra mleka odlewamy 700ml. Nastawiamy je na ogień, dodajemy laskę wanilii (czytaj ziarenka z laski) i cukier i czekamy aż się zagotuje. Do pozostałej części mleka dodajemy żółtka i mąkę i mieszamy. Gdy mleko się gotuje, zmniejszamy gaz na minimum i dodajemy resztę naszej mikstury cały czas energicznie mieszając. Masa będzie bardzo szybko gęstniała dlatego trzeba mocno i szybko mieszać, żeby nie przywarła do dna garnka.


gotowy budyń - własnej roboty ;-


Na blaszkę (25/40) wykładamy rozwałkowaną większą część ciasta. Tak aby zakryła nam dno i boki. Posypujemy to bułką tartą, na to kładziemy nasz farsz z jabłek. Na jabłka kładziemy budyń, a na to rozwałkowane ciasto.
Ciastem zakrywamy nasze składniki jak pokrywką. Możemy użyć wałka do przeniesienia ciast i nakrycia. Musimy uważać bo ciasto jest delikatne, żeby nam się nie rozerwało. Na sam koniec polewamy ciasto miodem i posypujemy pokrojonymi na drobno orzechami.

ciasto gotowe do pieczenia
Pieczemy w temperaturze 170-180 stopni przez 60-70 min. Gdy góra ciasta zaczyna nam się za mocno przypiekać, a środek nie jest jeszcze gotowy można przykryć ciasto papierem do pieczenia.


Mam nadzieję, że komuś przepis przypadnie do gustu i wypróbuje przepis. Polecam wszystkim.
SMACZNEGO!!!!!

Gotowe ciasto

piątek, 17 stycznia 2014

Kiedy jest ten czas?

Ostatnimi czasy rozmawiamy z mężem o tym kiedy będzie dobry czas na drugie dziecko. Oboje chcemy aby nasz Żuczek miał rodzeństwo i oboje boimy się ile czasu nam to zajmie.

net
Gdy staraliśmy się o Żuczka trwało to około 3 lat (a może i dłużej), zrobiliśmy wszystkie badania ( badanie drożności jajników - coś strasznego nie życze tego nikomu) i wszystko było ok ale niestety efektów brak. Byliśmy już na spotkaniu w klinice niepłodności i zostaliśmy wprowadzeni na listę do zabiegu in vitro.
Na szczęście udało się!!!

 Ale teraz jesteśmy pełni obaw jak będzie następnym razem i czy uda nam się!!!!
Moje obawy troszkę wzrosły po obejrzeniu wczorajszego "Dzień Dobry TVN". W odcinku było spotkanie z ginekologiem i dietetykiem i rozmawiano o diecie, która ma pomóc "zajść w ciążę", która ma zwiększyć szansę.
Ale najbardziej zaskoczyło mnie to co powiedział ginekolog, że niepłodność w dzisiejszych czasach przez wielu lekarzy uważana jest za chorobę społeczną i problem z "ciążą" ma około 15-16 % par. NIESAMOWITE byłam w szoku, że tyle par ma problem z powiększeniem rodziny.

Czy to nie paradoks, że w dzisiejszych czasach kiedy jesteśmy bardziej świadomi swojego ciała, bardziej dbamy o siebie, w pełni świadomi chcemy mieć rodziny i dzieci, a mamy taki problem z tym, żeby tę rodzinę stworzyć. Czy to nie dziwne, że gdy chcemy to nie możemy.


Rozmawiałam z mamą i opowiadała mi, że jak ona była młoda i starali się z tatą o dzieci to nie było z tym żadnego problemu. Postanowili, że już jest ten czas i po miesiącu mama była w ciąży. Podobnie było z jej koleżankami bez żadnego problemu powiększały swoje rodziny. Powiedziała mi też, że kiedyś jak ktoś nie mógł zajść w ciążę przez pół roku to już uważano, że nie będzie mógł mieć dzieci i że to napewno wina kobiety.

Co mnie zdziwiło jeszcze podczas tej rozmowy, to fakt, że coraz częściej problem leży po stronie panów. Również na osłabienie naszej płodności wpływa fakt gdzie mieszkamy. Więcej problemów z zajściem w ciążę mają pary mieszkające w wielkich metropoliach.

Po wysłuchaniu tego wszystkiego uważam, że jeżeli staramy się o dziecko i nie ma żadnych efektów to najpierw na badania należy wysłać pana. Przede wszystkim dlatego, ze badanie panów jest o wiele łatwiejsze, szybsze i nie inwazyjne. Natomiast badania kobiet są o wiele dłuższe i bardziej bolesne. Warto więc zacząć od mężczyzn , bo zaoszczędzi to nam wiele czasu i bólu.
Oczywiście jeżeli ktoś stara się przez 3 miesiące i nic to nie powinien się martwić i wbijać sobie do głowy, że ma problem. Nasze nastawienie psychiczne i pozytywne myślenie też ma duży wpływ na to czy nam się uda czy nie. Ale jeżeli staramy się od roku, pilnujemy naszych dni płodnych i nie ma rezultatów powinno się skonsultować z lekarzem.

Zgodnie z tym co mówił pan ginekolog i pani dietetyk czas opracować jakiś plan, który pomoże nam powiększyć rodzinę. Bo oprócz ćwiczeń fizycznych dieta jest tak samo ważna i pomaga zajść w ciążę.
Dlatego warto zastanowić się nad tym co jemy ale o tym innym razem.
Jestem pozytywnie nastawiona i wieże, że nam się uda ale obawy są. Czają się gdzieś tam z tyłu głowy i kiedy słyszę gdzieś temat "problem z zajściem w ciążę" odrazu wyłażą te wszystkie moje zmory i strach czy uda nam się. I jeszcze czas zegar biologiczny tyka nieubłagalnie, za chwilę kolejna cyfra zmieni się w moich latkach i to też troszkę powoduje, że mam wątpliwości czy będzie ok.

Ale jest nowy rok trzeba patrzeć pozytywnie na to co przyniesie nam los. Po tych wszystkich złych momentach w 2013 mam nadzieję, że ten rok będzie troszkę lepszy dla nas, bardziej radosny i spokojny.

środa, 15 stycznia 2014

WOK

Po długiej przerwie i powrocie do Szkocji wracamy do WOK-a. Mały mix zdjęć z kilku ostatnich tygodni.



Po długiej podróży samochodem i fatalnych warunkach na drodze (zamieć śnieżna) w hotelu czekało na nas milutkie łóżko.



 Na lotnisku czekając na samolot czas umilała nam kawa.


Druga impreza Żuka - urodziny kuzynki, która wkońcu ma "całe" pięć lat ;-D


Po powrocie na "dzień dobry",a raczej "dobre popołudnie" udaliśmy się na kawkę


Coś dla mojego M. owoce liczi to jest co poprawia mu humor ;-)


I moja perełka zakwitła i przywitała mnie w domu pięknymi kwiatami. Myślałam, że jak wrócę to będzie już przekwitnięty ale nie czekał na mnie. A najlepsze jest to, że rośnie już następny ;-).

sobota, 4 stycznia 2014

Żukowa szafa

Przez te kilkanaście dni spędzonych w Polsce kupiłam Żukowi kilka ubranek na sezon wiosenny. Mam nadzieję, że taki będzie a nie zima, zima i lato ;-). Narazie wszystko wskazuje na to, że zima przyjdzie marcu i będzie trwała do czerwca ale narazie nie ma co nad tym myśleć.

Wszystkie ciuchy kupiłam w rozmiarze 12-18 m-cy na 86 cm. Zuk rośnie szybko i lepiej troszkę podwinąć nogawki niż mają być zakrótkie.


 
 Dwa pierwsze zdjęcia to H&M ogrodniczki i body. Muszę powiedzieć, że te ich bodziaki są naprawdę super. Żuk ma w swojej szfie kilka sztuk i rosną razem z nim. Ma jedne na rozmiar 4-6 m-cy i ciągle są na niego dobre a nie są rozciągnięte ani powyciągane. Naprawdę dobre gatunkowo i są w promocji "dwa w cenie jednego"



 
Trzy powyższe zdjęcia to Zara baby. Dresiki wyszperałam na przecenie za 25 zł. A pozostałe dwie sztuki kupiłam w normalnej cenie. Moje serce skradły te w "melanż" (nie wiem czy to poprawnie ;-D) są bardzo miłe w dotyku.

Więcej nic nie będę kupować, bo mamy tylko bagaż podrtęczny.

środa, 1 stycznia 2014

2014 rokiem żukowej ospy!!!

I mamy Nowy Rok, aż trudno uwierzyć, że już jest. Niestety nie dotrwaliśmy do północy i nie przywitaliśmy Nowego Roku jak należy, choroba powaliła nas do łóżek o 22.30. I nawet fajerwerki i petardy nie dały rady nas obudzić.

My niestety w Nowy Rok weszliśmy ze starymi kłopotami - czyli chorzy. Cała nasza trójka chora, zasmarkana, kaszląca i pociągająca i tylko nasz Żuczek bez temperatury. Mama i tata ze stanem podgorączkowym.
Babcie równierz nie oparły się tej złej sile i zostały rozłorzone na łopatki.
Robimy sobie inhalacje, zakrapiamy nosy, używamy olejku oil bass i mamy nadzieję, że wkrótce wrócimy do formy.





Na domiar złego a może dobrego Żuk ma (chyba) ospę. Od niedzieli zauważyliśmy kilka kropek na pleckach. Z każdym dniem jest ich coraz więcej, ale tylko na pleckach. Na brzuszku i na rączce ma tylko pojedyńcze sztuki. I teraz nie wiem do końca czy to ospa czy nie.

Na 99% obstawiam ospę, bo żukowa kuzynka właśnie z niej wychodzi, a uczulenia nie miał od czego dostać. Czekamy jak sytuacja się rozwinie.

Także nasz Nowy Rok zaczął się chorobowo ale mam nadzieję, że tylko początek taki kiepski.
Mam nadzieję, a nawet silnie w to wierzę, że ten 2014 musi być dużo lepszy niż poprzedni. Po tym wszystkim co wydarzyło się w drugiej połowie zeszłego już roku chcę aby ten był wspaniały dla naszej trójki.

Również Wszystkim zaglądającym do nas życzymy samych wspaniałości w Nowym Roku.