Zakładki

niedziela, 14 lipca 2013

koniec tygodnia

Jednak to chyba prawda, że jaki poniedziałek taki cały tydzień. Jak pisałam w poniedziałek Kacper był marudny i płakał przez większość dnia. We wtorek było trochę lepiej, spał trochę więcej ale po południu znów zrobił się marudny nic go nie rozśmieszało i co chwilę zaczynał płakać. Pozostałe dni takie same, raz troszkę mniej a raz więcej płaczu i marudzenia.
Dzisiaj niedziela a Kacper daje popalić od 6 rano. Noc też była ciężka, obudził się o 1 nad ranem i do 4 nie spał. Marudzi i płacze, nie chce się śmiać i wygłupiać z mamą. Jedyne lekarstwo, które pomaga Żukowi to rączki.

Gdy zaczyna płakać mama pędzi i chwyta Żuczka w ramiona i od razu przechodzi płacz i wszystkie złe rzeczy znikają. U mamy na rączkach świat jest lepszy, śmieszniejszy taki wesolutki. I mimo,że brak mi już sił, ręce mam do samej ziemi to chwytam Żuka w me objęcia jak tylko zaczyna płakać. Nie mogę znieść jak tak leży i zanosi się płaczem, nie mogę patrzeć jak łzy spływają po poliku. Wiem, ze to nie jest dobre rozwiązanie, bo przyzwyczai się do noszenia. Zresztą już się przyzwyczaił, bo jak tylko uspokoi się na rękach i zaczyna się cieszyć to go odkładam i wtedy zaczyna się od nowa płacz i marudzenie.

Ale fajnie jest u mamy. Dobrze jak trzyma mnie na rączkach. Mogę się w nią wtulić, szczypać za szyję i włosy. Mogę również zwiedzać mieszkanko i podziwiać rzeczy, które mnie otaczają ;-D





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz