Ciągle nie mogę uwierzyć, że to się stało, że mojego najkochańszego taty nie ma już ze mną. Nie mogę się z tym pogodzić...
Tatuś odszedł 16 lipca, a cały mój świat rozpadł się na miliardy kawałków, których nie potrafie poskładać. Wychodzę, funkcjonuje, opiekuje się żuczkiem ale mam wrazenie, że robi to ktoś inny, a ja stoję z boku i przyglądam się temu wszystkiemu. Widzę ludzi, którzy ciągle gdzieś się spieszą, załatwiają sprawy a ja mam wrażenie jak bym była zawieszona w próżni i mam pretensję do wszystkich dlaczego się uśmiechają.
Cały czas jestem na środkach uspakajających, bo bez nich nie dam rady przetrwać dnia. Kiedy tylko mam chwile idę do sypialni rodziców i przeglądam rzeczy taty i ciągle mam nadzieję, że to zły sen. Czekam kiedy tato wejdzie do domu i zapyta jak nam minął dzień.
Jak dalej żyć, kiedy ktoś tak wspaniały odchodzi.... Jedyne pocieszenie w tej całej sytuacji jest takie, że tatuś długo nie cieriał. Wszystko wydarzyło się w przeciągu dwóch dni i najważniejsze, że nie był sam. Do nieba odchodził na mamy kolanach. Była przy nim i wiem, że był wtedy szczęśliwy, że nie był sam i spokojny.
Kochany tatusiu gdziekolwiek teraz jesteś pamiętaj o nas. My nigdy Cię nie zapomnimy, będziesz w naszych sercach na zawsze.
Ta piosenka towarzyszy mi w ostatnich dniach:
http://www.youtube.com/watch?v=kAvOTL_wOJ4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz