A noc mineła nam średnio. O 24 poszłam spać, bo czułam jak powieki same mi opadają i zasnełam szybciutko. Obudziłam się mega wyspana ale było bardzo ciemno za oknem więc zerknełam na zegarek 1 nad ranem. Wow pospałam całą godzinkę, szybka wyprawa do toalety i spać. Ale ale nie tak szybko... wierciłam się z boku na bok, wszystko mnie uwierało, czułam ból w podbrzuszu i w krzyżowej części kręgosłupa. Nogi mi drętwiały i co godzinę wstawałam do toalety. Męczarnia takie spanie - niespanie, zwłaszcza kiedy z boku mężulek chrapie. Co robić????? Jak sobie pomyślę, że tak będzie do rozwiązania to włos mi się na głowie jeży. Teraz siedzę i piję kawę i chyba niestety na jednej się nie skończy.
Zostało do rozwiązania 12 dni a ja wciąż mam brzuch wysoko, zgaga znów mi dokucza, żebra są okopane przez maluszka tak, że bolą w każdej pozycji i ciężko mi się oddycha. Brak oznak nadchodzącego porodu - pewnie przenoszę takie moje szczęście ;-)
A dziś walentynki, nie każdy lubi to święto, dla mnie jest ono celebrowane podwójnie ponieważ mój ślubny ma dziś urodzinki. Muszę troszkę się ogarnąć i coś przygotować na wieczór jak wróci z pracy.
I moja urodzinowa Walentynka dla najwspanialszego męża na świecie, który pomimo wszystko jest moją wielką podporą i najlepszym przyjacielem ;-)
źródło - net |
Też miałam w tym okresie problemy ze snem :)
OdpowiedzUsuńoj ciężko tak jak nie można się wyspać ;-)
Usuń